Bywają takie dni, które nie zapowiadają się od rana na jakieś wyjątkowe, które wcale nie są zaznaczone w kalendarzu kolorem, by o nich pamiętać z jakiegoś powodu, jednak mimo wszystko są dla mnie szczególne. Paradoksem jest to, że taki dzień jest naprawdę zupełnie zwyczajny. Dzień w którym sprzątam, piorę, gotuję... a jednak jego niespieszność, to że zwracam uwagę na to co mam, a nie czego jeszcze brak, czy to, co nie dokończone, że jest w nim czas na zadumę, wspólny posiłek i rozmowę przy stole, w końcu wygospodarowana chwila by napisać tego posta, czyni go zupełnie wyjątkowym. I nawet po wszystkich obowiązkach dnia codziennego nie czuję zmęczenia czy złości a szczęście...że mam rodzinę, że kocham i jestem kochana, że mam piękny dom i ogród, że kolejne moje szyjątka znalazły nowy dom, że jestem tu choć na chwilę, że lubię siebie i lubię wiele rzeczy...
Np. lubię zmieniać wystrój w domu, po raz pierwszy mój salon udekorowałam w stylu marine.
Lubię zrobić coś z niczego, ta zawieszka na ścianie powstała błyskawicznie :)
Zawieszki na oknie też nie robiłam zbyt długo, potrzebny mi był tylko kij przywieziony z nadmorskiej plaży, muszelki, pistolet i klej na gorąco, sznurek i piórka :)
Na parapecie część muszli naturalna a część uszyta :)
Lampiony z jysk'a kupione po przecenie idealnie wpasowały się w styl marine.
Uszyłam lniane poduchy z granatową gwiazdą, a te pasiaste powstały z ręczników kupionych również w jysk'u.
Na stole taca z muszelkami, drewienkami i kamykami :)
i uszyta przeze mnie serwetka.
Lubię biel i od jakiegoś czasu zachodzą pod tym kątem zmiany w moim domu, o kuchni pisałam we wcześniejszych postach, tam prace na razie się zatrzymały, ale w salonie białą farbą kredową pokryłam ceglany komin.
Lubię tzw moje pięć minut np. przy kawie,
czy też przy miętowo - cytrynowej wodzie z książką, bo bardzo lubię czytać.
Od pół roku mam w szafie moją ulubioną megan dress znanej firmy, kupioną w promocyjnej cenie, (ta jasna dresowa), a od miesiąca mam drugą (ta ciemno szara) uszytą własnoręcznie!!! z wiskozy, właśnie na wzór meganki :)
To moja pierwsza uszyta odzieżówka i wiem, że z wiskozy czy tkaniny dresowej uszyję jeszcze coś nie raz, jestem z siebie dumna tym bardziej, że uszyłam ją z kieszeniami :))
Lubię letnie torby, tę uszyłam specjalnie dla siebie (by w końcu "szewc bez butów nie chodził":))
A skoro o butach mowa, to te na lato lubię baaaardzo :)
i lubię gdy lakier na paznokciach schnie błyskawicznie :)
W ogrodzie lubię wszystkie kwiaty, jednak lawendy mam najwięcej, lubię jej zapach, relaksujące właściwości. Niestety część krzewinek już ogołocona, bukieciki suszą się, by potem trafić do woreczków.
Lubię mieć kwiaty również w domu, choć na chwilę...
W zeszłym roku poznałam smak kwiatów czarnego bzu.
Tu słowo lubię to za mało, po prostu uwielbiam lemoniadę z syropem z tych kwiatów. Nie mogło jej zabraknąć i w tym roku wśród moich przetworów.
A od tego roku bardzo lubię konfiturę z truskawek połączoną właśnie z kwiatami bzu, pyyycha.
I ogólnie lubię mieć pełną spiżarnię różnych domowych pyszności. Na półki w tym roku trafiły już słoiczki z miodkiem z mniszka lekarskiego, syropu z pędów sosny, syropu z kwiatów bzu, konfitury truskawkowej z kwiatami bzu, jabłek z kardamonem i rabarbarem, a w ostatnich dniach dołączyły również konfitury z czerwonej i czarnej porzeczki, część czerwonej porzeczki, truskawek, a także pokrojony w kostkę rabarbar zamroziłam.
Lubię tosty francuskie, latem szczególnie z truskawkami :)
Lubię szyć...i sprawiać komuś tym radość...
poszewki dla Violi
na przyjęcie brzuszkowe : królik, ptaszki i literki dla przyszłej mamy Melisy :)
królik dla Natalki :)
dla Pani Jadwigi i jej córeczki :)
czyli moja pierwsza poducha chmurka, króliś z sukienką i ogrodniczkami
I lubię gdy w mojej odnawianej kuchni pojawiają się nowości (kubeczek do espresso i przesiewacz z Green Gate zawitają na półkę jesienno - zimową porą, a szyna z koszykiem to też nowy elementy w mojej kuchni :))
Bardzo lubię Wasze komentarze i za wszystkie bardzo dziękuję :)))
Myślę,że na dziś wystarczy już nadużywania słowa lubię :)
Dobranoc :*