Witajcie Kochani, przepraszam za tak długą przerwę w pisaniu, ale ostatnie tygodnie nie były lekkie. Choroba dopadła "lawinowo" wszystkich moich domowników, a na końcu mnie.
Wracam do szycia i jednocześnie rozpoczęłam wiosenne porządkowanie ogrodu. W głowie układam plan warzywnika, który założyłam dwa lata temu. Jak to mówią z wiekiem człowiek mądrzeje, nie wiem dlaczego nie zrobiłam tego wcześniej. Widok malucha, który zbiera z krzaczków poziomki, truskawki, wyrywa rzodkiewki i marchewki, by je schrupać ze smakiem (oczywiście po umyciu) jest ogromną radością. Własne warzywa, bez oprysków i sztucznego pędzenia, półki pełne przetworów, to coś co mogę ofiarować pracą własnych rąk mojej licznej rodzince. A na grządkach będzie tłoczno..szpinak matador - dzieci go pokochały, cukinia, marchew, groszek, fasolka, ogórki, buraki, wiele odmian sałat np. rzymska, pekińska - tę pokochały ślimaki ;), pomidory, koper, biała cebula, czosnek...owocowe krzaczki - borówki, winogrona, porzeczka czarna i czerwona, mini kiwi, maliny, truskawki, poziomki..mam nadzieję, że młode drzewka w tym roku też wydadzą jakiś plon - jabłoń ligol i antonówka, śliwa, brzoskwinia...Ale smakowicie się zrobiło..
Wracając do moich szyciowanek, to ostatnio zrobiłam dla Martusi girlandę w miętowo - różowej, wg mnie bardzo wiosennej kolorystyce. Doszyłam do niej wyszydełkowane przeze mnie, podczas chorobowego przymusowego leżenia, kwiatuszki wg tego kursu.
A tu już wielkanocne, wiosenne jaja...
Przy okazji powstał mój pierwszy igielnik..
Czas choroby wykorzystałam na szydełkowanie, kocyk nabrał całkiem nie małych rozmiarów. Wzór z boku kocyka będzie wiosennym ocieplaczem na kubek do kawki pitej w ogrodzie, w chłodniejsze wiosenne dni.
A tu na gałązkach brzozy przysiadł motylek..to też mój "chorobowy" wytwór - dla chętnych instrukcja tutaj.
Na dziś to już wszystko, żegnam się z Wami wiosennie i do szybkiego kolejnego razu.