środa, 30 września 2015

Przewodnik

Witajcie Kochani, dziś kolejna super wiadomość. Właśnie ukazał się Przewodnik Jesiennych Inspiracji, a ja miałam ogromną przyjemność współpracować z Olą i zostawić w magazynie malutką cząstkę siebie. Nie przedłużając (to będzie najkrótszy post w mojej dotychczasowej historii ;)) zapraszam Was serdecznie do oglądania, czytania...po prostu miłej jesiennej lektury :) 
A potem koniecznie udostępniajcie dalej i pochwalcie się tym w komentarzu u Oli, bo jedna osoba zostanie wylosowana i otrzyma nagrodę niespodziankę :)


http://issuu.com/homeonthehill/docs/homeonthehill_autumn2015



niedziela, 27 września 2015

Miłe zdarzenia i jesień w moim domu


Zawitała jesień, na razie piękna, ciepła, słoneczna. Jaka będzie dalej zobaczymy...chyba pierwszy raz jej nadejście nie wzbudziło we mnie negatywnych odczuć. Dotąd jej przyjście kojarzyło mi się z zimnem, deszczem, brakiem słońca... A teraz myślę o tym, że to przecież całkiem miła pora roku, w końcu będzie czas na książkę, dobry film, że przecież tak miło jest posiedzieć przy kominku, okryć się miękkim kocem, napić się herbaty z pigwą, imbirem, czy goździkami, że mój dom tak pięknie wygląda, gdy wieczorem palą się świece. Skończy się praca w ogrodzie i przy przetworach, bo przecież trzeba trochę odpocząć...


Jednak gdzieś tam smutno mi na duszy, a w oku łza się kręci, gdy patrzę na klucze odlatującego ptactwa. Żegnam je myśląc o tym, czy wszystkie wrócą znów na wiosnę i czy ja tu jeszcze będę, czy będę mogła je przywitać...Dziś na spacerze żegnałam żurawie...

Zanim pokażę Wam jak zaczęłam przystrajać jesiennie dom, chcę wrócić do ważnych dla mnie dni, czyli zeszłego tygodnia. Był on dla mnie wyjątkowy :)
Zaczęło się od poniedziałku, z rana dostałam wiadomość od Oli (to właśnie do niej trafił mój szydełkowy kocyk,  który pokazałam Wam w poprzednim poście:)), że właśnie pochwaliła się moim kocykiem na blogu, na dodatek napisała o mnie takie miłe słowa, że aż się zarumieniłam. Takie rzeczy dodają człowiekowi skrzydeł, wie, że czas spędzony nad rękodziełem (a są to czasami niezliczone ilości godzin) ma ogromną wartość, radość jaką się odczuwa słysząc zadowolenie drugiego człowieka jest przeogromna. 
Jakiś czas temu wygrałam po raz pierwszy rozdawajkę! Paczuszka od Joasi dotarła właśnie w zeszłym tygodniu. Bardzo, bardzo dziękuję za te cukierasy :) Joasia tak jak i ja zmieniała ostatnio kolor kuchni, kto jeszcze nie widział, niech koniecznie zobaczy...


Książka z przecudną dedykacją :) zachwyciła mnie już po dwóch stronach. To będzie mój ulubiony poradnik.



A z tyłu na obwolucie znajome logo :) Chyba nie ma blogerki, która by nie znała bloga i magazynu Asi.


Właśnie w zeszłym tygodniu, w środę poznałam Asię osobiście!!! Co za KOBIETA :))) Byłam na konferencji FRONTWOMAN w Gdyni i Asia była tam prelegentką. Green Canoe czytam od kilku lat, to był pierwszy blog jaki w ogóle zaczęłam czytać, a znalazłam go za sprawą gazety - Werandy Country. Na kolejne wydania magazynu Asi czekam zawsze z ogromną niecierpliwością. Po konferencji spędziłam kilka niezapomnianych, wyjątkowych godzin w bardzo kameralnym gronie, z Asią i wspaniałymi dziewczynami (blogerkami i nie tylko) :))) 
Zdarzają się w moim życiu przedziwne rzeczy, gdyby ktoś parę lat temu powiedział mi, że będę szyła, szydełkowała, prowadziła bloga, a przede wszystkim, że poznam ikonę blogowego świata, to nie uwierzyłabym w to, a raczej nazwałabym tę osobę "szaleńcem". Tak, tak nigdy nie wiemy co przydarzy się nam jutro...a życie potrafi bardzo zaskakiwać...
Czwartek również był bardzo udany, udało mi się w końcu spotkać choć na chwilę z przyjaciółką (częściej wisimy na słuchawkach, wspólna kawa to ostatnio rzadkość ), nasi synkowie również byli z tego powodu zadowoleni :), a wcześniej szybkie zakupy w szwedzkim sklepie - pokrycie na fotel jako prezent od córy :* Największa radość to słowa, które powiedział do mnie synek w drodze powrotnej do domu :"Mamusiu to był super dzień z Tobą", mam nadzieję, że to nie za sprawą odwiedzin w McD (tam trafiamy 2-3 razy w roku) ;)
No to teraz czas już na jesienne dekoracje...
Z bukietowej hortensji zrobiłam wianek, zawisł w miejscu gdzie przez lato wisiała drewniana tablica z napisem SEA.
 


Muszle, kamyki i patyki z nad morza pochowane.


Ich miejsce zajął mech, żołędzie, głóg...



Pojawiły się swetrowe dynie,


 w ramki wsadziłam liście.


Dynie szyłam po raz pierwszy. Czekam cały czas na białe dynie z ogrodu, zasadziłam je z nasion z dyni, którą kupiłam rok temu.  Na razie są kwiaty, więc na parapetach musiały pojawić się jakieś inne a, że miałam jeden sweter przeznaczony na recykling, to nadał się do tego idealnie.
 

Jeden rękaw podzielony na trzy części, to trzy różnej wielkości dynie w efekcie końcowym :)


Z pozostałej części swetra pozbawionego rękawów uszyłam swetrową poduchę.




Na stoliczku taca z mchem i świecami, to efekt inspiracji dekoracjami Kasi, które są przepiękne.
 


Wyciągnęłam również z pudeł moje samorobne, zeszłoroczne cottonki.


Ten fotel wędrował po domu, przed narodzinami najmłodszego synka stał w pokoju, który jest zarazem dziennym i sypialnią, potem powędrował do pokoju najstarszej córy, by w końcu znaleźć swoje miejsce w saloniku. Jego pokrowiec do tej pory miał kolor beżu, a tu już jest ubrany w prezent od córci :))) Teraz to ulubione miejsce do siedzenia wszystkich domowników.



Właśnie jesienią (zimą również ;))  to będzie mój ulubiony kącik czytelniczy.
 

Przy kominku drewno już przygotowane, więc zimno mi nie straszne. Nie ma dla mnie lepszego, domowego źródła energii niż kominek, żaden kaloryfer się nie umywa :)



W kuchni również jesienne dekoracje, do tej wykorzystałam pędy barwinka, liście jarmużu i dziką różę.




Hortensje obrodziły więc część mogłam pościnać.


Jeśli jesteśmy już w kuchni, to tu zawisł nareszcie przemalowany okap.
 


Nad półeczką zawisła moja kolejna mini tablica, a na niej umieściłam przepis na muffiny (bym ja i moje dziewczyny miały go pod ręką).



A to już jesienne zbiory:
ogrodowe :)
 

leśne :))



 

Suszę, marynuję, robię sos grzybowy (przepis dla chętnych poniżej).
 

Pikantny sos grzybowy:

1 kg grzybów leśnych
1/3 szkl. mąki
cebula
4 łyżki masła
 2 łyżki posiekanej natki pietruszki
sól, pieprz, ostra mielona papryka
2 liście laurowe
po 3 ziarenka pieprzu i ziela angielskiego
2,5 szkl. bulionu

Oczyszczone, umyte i osączone grzyby kroimy w plasterki, zasypujemy mąką, mieszamy i dusimy, aż puszczą sok. Cebulę siekamy, szklimy na maśle z natką, solą, pieprzem i papryką do smaku, liśćmi laurowymi, pieprzem w ziarnach i zielem angielskim; dokładamy do grzybów razem z podgrzanym bulionem, mieszamy, dusimy na małym ogniu, często mieszając, aż sos zgęstnieje. Przyprawiamy do smaku, dusimy jeszcze chwilę. Gorący sos przekładamy do wyparzonych słoików, zakręcamy, pasteryzujemy. Podajemy po podgrzaniu np. zaciągnięty kremówką.
 
A na zewnątrz kolejny wianek wita domowników i gości :)


Czy któraś z Was wie jak nazywa się ta roślina z długimi pędami? Rzadko kiedy nie wiem jak nazywają się rośliny, które mam w swoim ogrodzie...


Kwiaty białej dyni...nie mogę się doczekać jej owoców...


Wrzosy, dynie to nieodzowne akcenty jesieni...

Dojrzewają owoce goji.
 

Swoje kwitnienie powtarzają ostróżki i róże... 





Hortensje zmieniają kolor...  
 



Kwitną zimowity...


Tak, naprawdę mamy już jesień.
Dobrego tygodnia Wam życzę :)
Iwona






















piątek, 11 września 2015

Kuchennej metamorfozy c.d. i nie tylko...

Puk, puk, jest tu kto? Czy ktokolwiek ma ochotę tu jeszcze zaglądać... czas przełamać ciszę, bo brak nowego postu zaczynał już mocno ciążyć mi na sumieniu ;) 


Tyle się dzieje...zdjęcia na aparacie porobione leżały i czekały na to, bym w końcu zamieściła je na blogu. 
Zmiany w kuchni ruszyły dalej na przód. Zakasałam rękawy i wzięłam się za przemalowanie terakoty na ścianie. Bałam się, że nie będę zadowolona z efektu, jednak po pierwszych ruchach wałkiem wiedziałam już, że będzie dobrze. Najważniejsze to dobrze odtłuścić malowaną powierzchnię. Do malowania użyłam farby akrylowej do drewna i metalu z dekorala, która daje efekt satyny, bo nie chciałam by kafle wyszły zupełnie matowe. Nałożyłam trzy warstwy. Wyszło super!!!
Zabrudzenia po gotowaniu, czy smażeniu czyszczę nad płytą gąbką nasączoną płynem do naczyń i nic się nie dzieje :)    
Tak wyglądały kafelki na ścianie i meble w kuchni przed zmianami (znalazłam zdjęcie tylko jednej strony kuchni "przed").


A tak jest teraz :) Już nie wyobrażam sobie innego koloru w kuchni niż biel. Pojawiła się półeczka z przyprawami, zawisł także reling z metalowymi koszykami.


A w koszyku nowość, szara puszka Kitchen Craft, której nie mogłam się oprzeć tym bardziej, że była w promocji :)


Karnisze też przemalowane, jednak do tego użyta została farba - podkład w sprayu. Zawisły na nich uszyte przeze mnie zasłonki - zazdroski. Ta miętowa wersja będzie  na wiosnę i lato, na jesień i zimę myślę o roletach w szarobiałe pasy.


O wiele lepiej wyglądają doniczki z ziołami na białym parapecie. Blat na razie został ten sam, nie da się wszystkiego wymienić od razu. 


Farba w sprayu to także szybki sposób na zmianę takich drobnych rzeczy jak np. stojak na ręczniki papierowe, czy młynek do pieprzu (wersja oryginalna to ciemne drewno). Marzą mi się ceramiczne młynki Ib Laursena, bo ten nie do końca dobrze mieli, ale wyglądem teraz bardzo je przypomina :) 


Szkoda, że nie mam zdjęcia tej ściany przed zmianami, stała tu tylko stara szafka bieliźniarka w ciemnym oliwkowym kolorze. Teraz mam półeczkę (tu jeszcze w miętowo - różowej odsłonie), wieszak na ręczniki, nowe listwy przypodłogowe (białe:)) no i przemalowaną komodę sosnową, która kiedyś stała w pokoju u dzieci,


Mój ulubiony kosz...do tej pory trzymałam w nim włóczki :) 


Komoda oprócz koloru zyskała również nowe gałki.


A to już z lekka jesienna odsłona, na którą naszła mnie ochota gdy drastycznie spadła temperatura za oknem.


Ze spaceru z psem przyniosłam do domu trochę mchu...



Foremki na babeczki, świeczki i mech, tak niewiele trzeba...


Nad półką pojawiła się jedna z trzech tablic, które będą w kuchni.  

Zrobiłam ją ze starej ramki od obrazka. Sosnowa ramka została przemalowana farbą akrylową a tzw. tył obrazka farbą tablicową (dwie warstwy). Wg opisu zamieszczonego na puszce, kredy można użyć dopiero po tygodniu od pomalowania, więc na razie z pisania nici ;)



Teraz na zamontowanie na ścianie czeka pomalowana już obudowa okapu, a na malowanie kolejne drzwiczki szafek (oczywiście na biało) i uchwyty (chcę żeby jednak były czarne).
Więc to jeszcze nie koniec...
Szaleństwo panowało nie tylko w kuchni.
Od września mój najmłodszy jako sześciolatek poszedł do pierwszej klasy. W sierpniu trzeba było kupić odpowiednią wyprawkę, tornister, strój galowy, trampki. Szukałam tornistra ze sztywnymi plecami. Nasz wybór po kilkudniowych poszukiwaniach w końcu padł na ten projektowany przez endo dla rossmanna, z bogatym wyposażeniem w środku. Do stroju galowego zamiast marynarki wolałam kupić sweterek, bo synek bardziej go wykorzysta.


Jak na razie pierwszoklasista jest zadowolony z faktu, że chodzi do szkoły, a mama z tego, że nie ma zadawanych prac domowych :)
Były też chwile spędzone przy maszynie nad zamówieniami...m.in. nad sukienką z dresówki, ale zdjęć niestety nie zdążyłam zrobić przed przekazaniem właścicielce :( 
Uszyłam mój drugi kocyk minky, który był prezentem na chrzciny dla Martusi.




Kolejna serwetka z koronką...


Anioł...


Literki również jako prezent na chrzciny...




A kilka dni temu wysłałam nareszcie skończony (bo bardzo opornie mi z nim szło) bawełniany kocyk do nowej właścicielki. Rozmiar końcowy to 110 x160. 



Nie da się ukryć że jesień jest tuż tuż, w mojej kuchni zagościły typowe jesienne przetwory. Z wyhodowanej po raz pierwszy we własnym warzywniku kapusty, zrobiłam kiszoną kapustę sałatkową. Robiłam ją także w zeszłym roku, ale z kapusty niewiadomego pochodzenia ;) Przepis znalazłam w gazecie "Konfitury & spółka" (Moje gotowanie poleca 1/2014).


Składniki:

2kg białej kapusty
1-2 marchewki
2 łyżki soli
łyżeczka ziaren ziela angielskiego
łyżeczka ziaren pieprzu
3-4 liście laurowe

Kapustę cienko szatkujemy, obraną marchewkę ścieramy na tarce o grubych oczkach. Wszystkie składniki wkładamy do dużej plastikowej miski i dokładnie mieszamy. Przykrywamy, zostawiamy na 1 godz., aby kapusta puściła sok. Ponownie mieszamy. Bierzemy po garści, odciskamy sok i pakujemy do słoików, dokładnie ubijając. Zamykamy, odstawiamy w chłodne miejsce. Po 2 tyg. kapusta jest gotowa.
Stamtąd pochodzi również przepis na najprostszy kompot śliwkowy, najsmaczniejszy i najbardziej aromatyczny wychodzi z mirabelek.


Składniki:

śliwki
kawałki kory cynamonu
cukier

Umyte śliwki (można wydrylować, ale nie jest to konieczne) układamy do wysokości 3/4 wyparzonych, wytartych do sucha słoikach. Do każdego wkładamy po kawałku cynamonu, wsypujemy po 5-6 łyżek cukru. Zalewamy gorącą wodą, zakręcamy, pasteryzujemy 15 min.
W ogrodzie także pojawiły się już jesienne akcenty.



W tym roku wyjątkowo obficie zakwitły hortensje.






Nawet tu nie obyło się bez malowania ;) Tę świerkową ławeczkę zamówiłam na allegro... marzyła mi się ławeczka w ogrodzie. Pomalowałam ją białą bejcą w żelu do drewna. W przyszłym roku będę chciała dosadzić koło niej róże, kocimiętkę i zioła.


Czas na zbiory :)




Mam nadzieję, że chociaż przez ilość zdjęć i długość tego postu (chyba pobiłam swój rekord :)) wybaczycie mi tę moją blogową ciszę. Oby kolejna nie była taka długa... 
Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję za Wasze komentarze. Nawet nie wiecie jaki uśmiech wywołują na mojej twarzy :) Dziękuję :)


Ps. Jeśli nic nie pokrzyżuje moich planów to 16.09 będę w Gdyni na konferencji Frontwoman, może któraś z Was również?